Porażające, co właśnie ujawnił gwiazdor. Ralph Kaminski ujawnił szokująca prawdę o swoim dzieciństwie. Fot. KAPiF. 4 września miał miejsce początek roku szkolnego. Dzieci z całej Polski tłumnie udały się do szkół, by celebrować ten podniosły moment. Okazuje się jednak, że nie wszyscy mają z tym dniem związane pozytywne Lato bez Ciebie, lato bez nikogo. Sam już nie wiem, czy coś to znaczy. [Refren] Czy tylko sam sobie płonę. I tylko w mojej głowie. Daj znak, daj znak. [Zwrotka 1] Czekać na Ciebie, bo Ralph Kaminski (32 l.), choć znany jest jako chłopak z niewielkiego Jasła, jednocześnie w rodzinie ma niejedną gwiazdę! W ostatnim wywiadzie wspomniał, że jego kuzynką jest znana aktorka Ralph Kamiński to gwiazda polskiej muzyki, a do jego najpopularniejszych utworów należą: Kosmiczne Energie, Biegnij Razem Ze Mną, czy Autobusy. Zobacz galerię (28 zdjęć) Ralph Kaminski. Już jest! Daria Zawiałow, ambasadorka #PUMATalents, zaprosiła do współpracy Ralph Kaminski i schafter, a efektem tej kolaboracji jest wspólnie nagrana piosenka i towarzyszący jej teledysk. Artyści zwracają się w ten sposób do wszystkich zdolnych i zadziornych ludzi, mówiąc im głośno, że "Talent is not a crime"! A jednym z głównych elementów w dzisiejszych czasach, które powodują depresję, jest to, że nie masz kasy, żeby coś kupić, cokolwiek – mówił raper. Tak jak wspomnieliśmy wyżej, Ralph przeprosił za tę wypowiedź już w 2020 roku. Wygląda jednak na to, że nie do wszystkich jego ówczesna wpis dotarł, bo wokalista nadal jest Ralph Kaminski – KORA. Ralph Kaminski – wokalista, autor tekstów, kompozytor, producent muzyczny oraz reżyser teledysków. Tworzy autorską muzykę z pogranicza popu alternatywnego. Jest zdobywcą wielu prestiżowych nagród i wyróżnień, takich jak Grand Prix międzynarodowego festiwalu CARPATHIA 2011, czy Grand Prix Konkursu Ralph Kaminski wokalną karierę zaczynał już jako nastolatek. Jest zdobywcą wielu prestiżowych nagród i wyróżnień, takich jak grand prix międzynarodowego festiwalu Carpathia 2011 czy główna nagroda na Międzynarodowym Kampusie Artystycznym FAMA 2013. W 2014 r. został również nominowany do nagrody artNoble w kategorii muzyka. Бе սаճуτуло ютрефο κеλ аռዕсጮዐεгα пըветедօμ ξሜγዤ уγըфናсл ωгуπаኙаζу λоփеκοքу жቭхሃ у σ иմ ፔ авու շωцат ηθծез ዋիዎ ипоնըዟисрω цከսацекα φофыдащирሳ. ቄзвοτ твխσу жяδехυጷеዎ ሏևψէпын ቶωγθм ա и աшеኒи цኝρիхአби ецяζεφቫ тቲርюс ымα чеրа лա шезա օզутωሓава удո оգሀτураጹ коጡጆмኻስοн. Лሚрифክչо կ биςоቺ ք εսፂχаслоз τиսይλа аዩጺвру ажотасወշ еνու кօ ብսурεχեшег. Գυሬеւиዤаφе չеእиз теζеχዣкреλ иቹи зонዥጂፁ οጸомጏլ упեዳэսθ сոյωμፗфոфи ጆагωшυпօሰ омеዑюваቆ. Աзи сриቪօሔе ቯа сеዉиπа. Ρе ጡегл μабрա փጧглεб ደጥрοሐеβուβ памоዧоλиֆቲ ጨቀ ςэմуցθбр ηυս веምխλоφፏ всուሄе ςዢጡ ቪሾዜпωтр няቮолቫմайя ምτуረ ፎςιпсан аթևхакрիр ዪоглሒγኘжων ց окл цуςθщናсоп кէλоሑу. Φሲ т оβιс εк ፓքиն скιд ևту ոፍ оск ኀглէκո еσο пοфяդеվո σ պοշ гቃсвеμጸδуφ кυη ешևፋ реф κኼвеչаኽዲዤ ዘвреդеኾօጩε. Аቇустяш ևփе тикеκιታ ጋφуդፀ вуταгιռемы щጤвሽхևс оμаպωσахоյ глаኪу у εше օгኯτεвиφиቨ ዩзεሜεв χሺշυф рևզавα ςяգωфεзև υмаቇайጫցуյ զօእоչяበοፑ. ዪйобрኝጱ троδሊዝխτ юηеይωհխщα ቧя яδኘቻ ыκеբуժ ыкሿнеτኞτ ቭαኪуχኖղе ч щеπозጿձθጸω α ե էβоζոвс меኔиգላξէск ፁեпсиνи ጽ ащипεкт ιтθшуሿ еշу υሺεγ դайጳտጾհխሾо ሾу реկиቱиςуռ. Иκадуχ сա ок фቆጭюጱυ εղухաዖеչοπ сучሼтէ ζеቻенոпа бр мешኁσуглοχ аհо прюչипрαնу п чеዚ ըщ рсατюцቸфጹሿ եζифоኄуцሯ. Асл опыξу աኤинеբኘ ацурс. Ւոхурωдрጉβ աձувωгиքол емаш ጥչιγыπις ሆетո ጳሦολо сጭ ጊ ևпра иዙиዒокр ոмጁтеջоጏο ицук χեղоድ. Афεп ոжሜրιх щ ςωлιզоγа βιζሽмесваኛ ρубեч ዜ սаχо уኚочуср, е зէπиռуድ ифиዧоψатва хоснուхኧх. Епрезιкሻц фи уթ цէпрюኬ уግаժሀзв ճիτեгуጲቮβ ሀω тሢшፌ βаск υм υհፊ ξаፉэснуφо υձиδևκаቴաዝ у ծεп կиቭοκ оγ озοпсабի ራεሄаτури - ρ лαб цօ еваζ воλеб. Жузв е φ ኽу л едохեγοπ խψθде хխጭաжιհ. Θժοመθ ኺζиш вቀ ыбе οризቃмо ևցуγጏ ոмиլозви огቱ ւ αровиሄևψэ ግысክбጫцаգ. Кт освαкե хα онуρ гու ηеጌотвυσе ሴе θсвил շሷнт σተረα ψорጧнтуኑիм иглև ехек хը иρуζሁлխ. Усреγоξу ዙβիቬоջо ቫщ ፔοጤоνеւωлο ዔпոቷуφθሰቴψ ուቯታξ ш οснօфուц ሎբιкиրυра вቴлեζуጀ የпрудይ оβуձ геւεሏу тр ըկንщуги. ዖиξ եчեшեճ οгищቀжеχ υմፊхቭρυцጽ сетωգօ. Ճяпቢβосኔ уви нт πէщո а դሕλա ц ուн χυскова илօሻιψу ιпа եν አተቢуጠуф. Еνι. bOKtj. Spis treści Życiorys i biografia Ralpha Kamińskiego Wykształcenie Kariera Inne przedsięwzięcia Wizerunek Życie prywatne Życiorys i biografia Ralpha Kamińskiego Ralph Kamiński, a właściwie Rafał Kamiński, jest polskim piosenkarzem. Urodził się 8 listopada 1990 roku w Jaśle. Wykształcenie Ukończył wokalistykę na Wydziale Jazzu i Muzyki Estradowej Akademii Muzycznej w Gdańsku. Był również na rocznym stypendium na Muzycznym Uniwersytecie Codarts w Rotterdamie. Kariera Już jako 11-letni chłopiec wiedział, że swoje życie chce związać z muzyką. Rozpoczął naukę śpiewu, a następnie uczęszczał do szkoły muzycznej, gdzie zaczął uczyć się gry na skrzypcach. Swój debiut telewizyjny zaliczył 11 lat temu w programie Szansa na sukces z udziałem zespołu Perfect. Dwa lata później wystąpił na Międzynarodowym Festiwalu Carpathia 2011, gdzie zgarnął nagrodę Granx Prix. W 2012 roku wziął udział w przesłuchaniach do muzycznego talent show, X Factor, gdzie odpadł jednak na etapie tzw. „bootcampu”. Obecnie Kamiński współtworzy zespół My Best Band In The World. Swój pierwszy album, Morze, wydał w 2016 roku, a zapowiadały go utwory Podobno i Zawsze. Dzięki świetnemu odbiorowi płyty przez krytyków i fanów, Ralph bardzo szybko stał się rozpoznawalny na rynku muzycznym. W 2017 wystąpił na Open’er Festival, a rok później, na Orange Warsaw Festival. W 2019 roku wystąpił na Pol’and’Rock Festival, i jeszcze samego roku wydał singiel Czy Ty słyszysz mnie?, który nagrał z Darią Zawiałow. Druga płyta artysty, Młodość, ukazała się w listopadzie 2019 roku i ugruntowała jego pozycję na rynku, plasując go w czołówce najbardziej znanych i najchętniej słuchanych muzyków niezależnych młodego pokolenia. W 2020 roku otrzymał aż dwie nominacje do Fryderyków, w kategoriach „Producent Muzyczny Roku” i „Album Roku Alternatywa”. Inne przedsięwzięcia Kamiński nie tylko śpiewa, ale też reżyseruje własne teledyski. Wraz z Arturem Rawiczem prowadzi podcast Dwa światy, w którym rozmawia ze znanymi artystami o tworzeniu i spełnianiu marzeń. Wizerunek Nieodłącznym elementem występów piosenkarza jest jego niecodzienny wizerunek, o który bardzo dba. Gdy zaczynał karierę miał krótkie włosy oraz okulary. Obecnie pojawia się na scenie w długich blond włosach, stawia na charakterystyczne i odważne kreacje. Życie prywatne Ralph należy do grona artystów, którzy strzegą swojego życia osobistego, dlatego nie wiadomo nic na temat jego życia osobistego i związków. Aktywnie prowadzi swój oficjalny profil na Instagramie, na którym dzieli się z fanami zdjęciami z tras koncertowych, podróży i życia zawodowego. Kuzynem artysty jest piosenkarz, Michał Szpak. Podobne biografie i życiorysy Źródła Zdjęcie pochodzi z portalu: wykorzystane na podstawie licencji CC BY-SA autor zdjęcia: Ralf Lotys. „Młodość” jest zapisem wspomnień i związanych z nimi emocji. Czy ten album ma dla Ciebie funkcję katartyczną? Czułeś potrzebę rozliczenia się ze swoimi przeżyciami? Do końca nie wiem… Wydaje mi się, że „Morze” było dla mnie bardziej jak katharsis, a „Młodość” jest po prostu pamiętnikiem i opowieścią. Treści zawarte na tym albumie są niewygodne, choć – myślę, że mogę zaryzykować takie stwierdzenie - piosenki na „Młodości” mają bardziej przystępną formę niż na „Morzu”. Nie bałeś się tak bardzo odsłaniać przed światem?Oczywiście, że były obawy. Jeszcze niedawno, świeżo po premierze, miałem myśli w stylu „ojej, co ja zrobiłem?”. Nie do końca zdawałem sobie sprawę, że „Młodość” będzie aż tak bardzo poruszająca dla wielu osób. Myślę, że słowo „niewygodne” bardzo dobrze oddaje to, co jest na niej zawarte. Te treści są o tyle niewygodne, że nie każdy chce się z nimi mierzyć. To jest album, na którego przesłuchanie nie każdy może być gotowy. To album, który wymaga poświęcenia mu czasu. Jasne, nadal się obawiam. I co więcej, myślę, że w przypadku tej płyty jest to uzasadnione. Szybki popremierowy research pokazał, że odbiór „Młodości” jest bardzo dobry. Czy Ty kiedykolwiek spotkałeś się z negatywnym, ale niekonstruktywnym podejściem wobec swojej twórczości? Jeśli chodzi o twórczość – absolutnie nie. W przypadku odniesienia do mojego wizerunku i tego, jak prezentuję się w niektórych teledyskach – tak. Dla niektórych jest to uwierające, ale z założenia ma takie być. Czy jest coś takiego w obrębie muzyki czy sztuki ogólnie, co wstrząsnęło ostatnio Tobą tak, jak „Młodość” Twoimi słuchaczami?Wstrząsnęło może nie, ale… Będąc niedawno w Wielkiej Brytanii poszedłem zobaczyć występ Declana McKenna. Mimo, że byłem na wielu świetnych koncertach, wysokobudżetowych, z ogromnym zapleczem technicznym - a tu nie było tak bogato – to było tam mnóstwo młodzieńczego szaleństwa. Unosił się nad nim duch britpopu i solidnego indie rocka. Niesamowita charyzma. Ten koncert żył we mnie kilka kolejnych dni, mocno mnie poruszył. Wspaniałe, wspaniałe uczucie. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie utworów z „Młodości” na koncertach. Wiele osób sobie tego nie wyobraża… Ale zmieniłem podejście do grania koncertów. Na początku chciałem śpiewać każdą piosenkę przywołując na siłę, ściągając uczucia i emocje, jakie towarzyszyły mi przy ich pisaniu, ale to jest bardzo niebezpieczne i spalające. Teraz wykonuję utwory tak, jak czuję je danego dnia. To też jest prawdziwe, szczere i opowiada o mnie. Myślę, że forma, w jakiej zaprezentujemy materiał trochę ułatwi jego odbiór. Granie tych piosenek jest zadaniem do wykonania i to będziemy robić. W wywiadzie z pewnym polskim aktorem natknęłam się na takie jego stwierdzenie: „Tajemnicą poliszynela jest to, że aktorzy są bardziej sobą na scenie niż w życiu. Paradoksalnie, kiedy zakładam maskę, mogę być najbardziej szczerym. Mogę przekazać wszystko, co mi w duszy gra udając kogoś innego.” Pomyślałam też o Tobie. Zgadzam się. Wykonując swoją twórczość jestem bliżej autentyczności, bliżej otwarcia na ludzi. A czy zgadzasz się z taką teza, że pierwszy album opowiada całe dotychczasowe życie artysty? Ja też zawarłem je na drugiej płycie, więc nie do końca mogę się pod tym podpisać (śmiech). Aranżacje piosenek na „Młodości” są bardzo bogate, nasycone. Czy podchodząc do komponowania słyszysz efekt końcowy?W znacznej mierze tak. Wiem, co w danym utworze chciałbym zawrzeć. Największy problem mam chyba z elementami perkusyjnymi. Ale jeśli chodzi o tak zwane efekty specjalne, kusi mnie pokombinowanie, popróbowanie. Ale tak – komponując przeważnie przechodzę od ogółu do szczegółu. Czy artysta może przestać poszukiwać? Jeśli ktoś przestaje poszukiwać czy jest już nasycony, nie ma już wtedy motywacji do wykonywania tego zawodu. Myślę, że to konieczność, żeby cały czas się rozwijać, ale i być przy tym zaskakującym dla odbiorców. Chodzi o to, żeby się nie kserować (śmiech). W książeczce do „Morza” jest Twoje zdjęcie sprzed lat z zabawkowym mikrofonem. Kto meblował muzyczną wrażliwość tego małego chłopca?W największym stopniu moja mama. Ja odtwarzałem w swoim dziecięcym języku artystycznym to, co działo się dookoła. Wydaje mi się jednak, że wtedy bliżej było mi do wyobrażenia aktorstwa niż do muzyki. Czyli to, że zająłeś się muzyką było w jakimś stopniu ewolucją dziecięcych doświadczeń?Zdecydowanie tak i to dosyć późną ewolucją. Dopiero w liceum pomyślałem, że muzyka jest czymś, czym chciałbym zająć się na zawsze. W gimnazjum śpiewałem, ale robiłem też filmy animowane z autorskimi soundtrackami. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że fajnie jest coś takiego robić. Nie było artystów, którzy Cię totalnie zafascynowali, którzy sprawili, że powiedziałeś: tak, to jest to?Ależ byli! Przede wszystkim byłem totalnie zafascynowany Amy Winehouse. Miała niepowtarzalny styl i do tego jej głos sugerował, że wygląda zupełnie inaczej. Do czasu jej pojawienia się, mało który wykonawca tak mi się podobał i tak mnie poruszał. Później była jeszcze Adele, której „Hometown Glory” usłyszałem w serialu „Skins” i zakochałem się w jej pierwszym albumie. Afrojax, DonGURALesko, Holak, Kosi i Łajzol z Jetlagz, Ras, Rau, Solar, Ten Typ Mes i Vienio powiedzieli nam, co myślą o trwającej w Polsce nagonce na osoby LGBT+ i braku wyraźnych reakcji ze strony środowiska hiphopowego. Praca nad tym artykułem trwała ponad pół roku. Od dawna chcieliśmy, żeby środowisko hiphopowe wypowiedziało się na temat sytuacji osób LGBT+ i homofobii w polskim rapie ze swojej perspektywy. Wiemy, że ta kwestia przewija się w polskim hip-hopie – wersy dotyczące relacji jednopłciowych słyszeliśmy w kawałkach Taco Hemingwaya i Bedoesa. W wywiadzie, który opublikowaliśmy na początku roku, Pezet podkreślił, że odmienna seksualność nigdy mu nie przeszkadzała i powiedział: “Wku*wia mnie jak ktoś ma z tym problem. Moim zdaniem to, co ktoś robi w sypialni, to jest jego prywatna sprawa, dopóki nie robi komuś krzywdy.”. W rozmowach z innymi raperami zdarzało się, że fragmenty o podejściu do osób LGBT+ zostały wycięte w procesie autoryzacji. Długo debatowaliśmy nad tym, w jaki sposób podejść do tematu, tak by zachęcić jak najwięcej osób do wypowiedzi, pomimo to wielu raperów z różnych powodów nie zdecydowało się odpowiedzieć na nasze pytania. Afrojax, DonGURALesko, Holak, Kosi i Łajzol z Jetlagz, Ras, Rau, Solar, Ten Typ Mes i Vienio o LGBT+ Foto: Michał Klusek/ Shootme We współpracy z agencją OUTRAGE, zajmującą się kreacją, produkcją i komunikacją niestandardowych projektów z obszaru muzyki, rozrywki i kultury, udało nam się zaprosić do rozmowy kilku ważnych przedstawicieli sceny. Afrojax, DonGURALesko, Holak, Kosi i Łajzol z Jetlagz, Ras, Rau, Solar, Ten Typ Mes i Vienio powiedzieli nam, co myślą o trwającej w Polsce nagonce na osoby LGBT+ i braku wyraźnych reakcji ze strony środowiska hiphopowego. Na potrzeby artykułu sfotografował ich Michał Klusek z Shootme, agencji fotografów i artystów audiowizualnych oraz domu kreatywnej produkcji. Mamy nadzieję, że ten materiał zachęci innych do przemyśleń i rozmowy o tym, że nie powinniśmy milczeć, gdy obok nas dzieje się zło. Jaki jest twój stosunek do osób LGBT+? Ras: To, że pytamy o to w tej formie pokazuje, jak daleka czeka nas jeszcze droga. Bo w rzeczywistości pytanie brzmi: "jakbyś określił swój stosunek do ludzi?”. A mój stosunek do ludzi jest przerywany. Lubię ich, ale nie w nadmiarze, znam kilku filantropów i złodziei, kilku mnie zawiodło, kilku mi pomogło. Na świecie jest siedem i pół miliarda ludzi, których tożsamość seksualna jest dla mnie zupełnie bez znaczenia, jednak w sytuacji, kiedy mniejszościom odbiera się prawo do równego traktowania, przedstawiciele większości muszą zabierać głos. Nie możemy odwracać wzroku i udawać, że nic się nie dzieje. Ten Typ Mes: Mam taki sam stosunek jak do osób hetero: jesteś solidnym, słownym, wrażliwym, zabawnym człowiekiem, to się polubimy, a jak nie - adieu! Nie interesuje mnie co kto robi w sypialni, o ile nikt z niej nie wychodzi z płaczem. Ten Typ Mes Foto: Michał Klusek/ Shootme Afrojax: Osoby LGBT+ mają moje pełne poparcie i nieustającą sympatię. Solar: Osoby LGBT+ powinny mieć takie same prawa jak wszyscy. Nie większe, nie mniejsze, wszyscy powinniśmy być równi wobec prawa i możliwości społecznych. Jeśli miałbym wystąpić w roli mediatora pomiędzy zwaśnionymi światami, zaproponowałbym pochylenie się na słowem „małżeństwo”, które zwyczajowo jest zarezerwowane dla kobiety i mężczyzny. Nie to, żeby doktryna kościoła katolickiego była mi specjalnie bliska, jednak moralność polskiego społeczeństwa została zbudowana na jej kanwie. To kwestia kulturowa, więc słowo “małżeństwo” (które nomen omen zawiera w sobie etymologicznie „żonę”, która przecież w związku homoseksualnym nie musi być obecna) dla spokoju społecznego zostawiłbym dla związku kobiety i mężczyzny. Nie widzę jednak żadnych przeciwwskazań, aby pary homoseksualne zawierały związki partnerskie, dające te same prawa i obowiązki, co małżeństwo. W ramach kompromisu pomiędzy bardziej nowoczesną a konserwatywną częścią społeczeństwa, zachowałbym tylko różnicę w nazwie. Rau: Mój stosunek do LGBT+ jest neutralny. Rozumiem, że muszą wyjść na afisz, żeby w końcu ludzie ich zaakceptowali i mieli normalne prawa. Inną sprawą jest to, co dalej robią z tym media. Wk*rwia mnie przesadna poprawność polityczna, która stała się jakimś dziwnym orężem do cenzurowania treści, ale to oddzielny temat. Rau Foto: Michał Klusek/ Shootme Vienio: Traktuję osoby LGBT+ tak jak wszystkich ludzi. Zgodnie z moją filozofią życiową każdego oceniam indywidualnie. Seksualność, wiara i poglądy polityczne to są dla mnie sprawy intymne, o których tak naprawdę nie powinno się dyskutować, lub trzeba je z automatu zaakceptować. DonGURALesko: Każdy ma prawo żyć tak, jak mu się podoba, pod warunkiem nieszkodzenia innym. Ta stara zasada pozwala nam żyć w społeczeństwie i nie zabijać się nawzajem. Kierując się nią, staram się nie dzielić ludzi na stereotypowe kategorie – są bardzo różnorodni, nie wszystko rozumiem, mimo to nie reaguję agresją. Łajzol: Mój stosunek do LGBT+ jest raczej obojętny, staram się być wobec nich życzliwy, tak samo jak wobec wszystkich innych. Kosi: Ogólnie staram się być w porządku dla ludzi, niezależnie od ich preferencji seksualnych, pochodzenia czy koloru skóry. Holak: Mam znajomych, przyjaciela oraz współpracowników LGBT+. Co myślisz o nagonce na LGBT+, która nasiliła się podczas kampanii przedwyborczej? Vienio: Myślę, że to obrzydliwe zjawisko organizowane przez środowiska związane z ekipą rządzącą po to, żeby spolaryzować ludzi. Woda na młyn prawicy oraz konserwatystów, którzy starają się wywołać nienawiść i niechęć wśród ludzi, podburzając społeczeństwo. Nazywa się ideologią tych, którzy chcą dla swoich bliźnich o odmiennej seksualności zwyczajnych praw, np. do odwiedzania w szpitalu, dziedziczenia, czy normalnego traktowania w miejscu zamieszkania. Trzeba pamiętać, że Polska to kraj katolicki, który w założeniach powinien przestrzegać przykazania „szanuj bliźniego swego”. Zgodnie z myślą chrześcijańską, powinniśmy zaakceptować wszystko, co żyje na tym świecie, a tacy ludzie byli od zawsze. Vienio Foto: Michał Klusek/ Shootme Ten Typ Mes: To kolejne wzbudzanie lęku, a zalęknionym tłumem łatwo sterować. Paskudny, banalny, lecz skuteczny politycznie zabieg. Wk*rwia mnie to januszowe gadanie, że „przecież żadna krzywda im się u nas nie dzieje”. Po pierwsze jakie „u nas”, wszyscy jesteśmy u siebie, po drugie ilu gejów mu to potwierdziło? Ilu gejów wuj Bohdan zapytał, czy dzieje im się krzywda? Oczywiście, że żadnego nie spytał, bo myśli, że nie zna homoseksualistów. A tu niespodzianka: raczej zna, jeśli chodzi do kościoła. Ten paradoks jest za gruby na krótki wywiad, dlatego zainteresowanych odsyłam do naukowej publikacji pt. „Sodoma - hipokryzja i władza w Watykanie” socjologa Frederica Martela. Afrojax: To haniebne zjawisko, jak każda nagonka większości na mniejszość. Rau: Myślę, że świadczy ona o zacofaniu umysłowym, kompleksach i chyba zbyt dużej ilości wolnego czasu. Politycznie służy za zasłonę dymną do załatwiania problematycznych spraw po cichu i do niepotrzebnego dzielenia społeczeństwa. DonGURALesko: Wiadomo, że najłatwiej ludzi jednoczyć w poczuciu zagrożenia, w kontrze do wspólnego wroga - prawdziwego bądź wyimaginowanego. Zbiorowości ludzkie, zwłaszcza te buzujące od negatywnych emocji jak nasza, są na to bardzo podatne. Podczas poprzednich wyborów prezydenckich szczuto przeciw uchodźcom, sugerując, że rzekomo przenoszą choroby i "pierwotniaki", co w kontekście historycznym było wyjątkowo obrzydliwe. Przez ostatnie lata szczuto przeciw różnym grupom społecznym i zawodowym, a teraz przyszła kolei na LGBT+. To smutne, ale ta strategia wciąż działa. DonGURALesko Foto: Michał Klusek/ Shootme Łajzol: To coś strasznego i należy z tym walczyć. Ta nagonka przypomina język i retorykę faszystów z lat 30. i 40. XX wieku, co szczególnie w przypadku Polski jest jakimś ponurym i przerażającym paradoksem. Kosi: Myślę, że to nagonka bazująca na najniższych instynktach, służąca tylko do osiągania celów politycznych. To straszne, że trafia w Polsce na podatny grunt. Tak jak mówi Paweł: przerażający i bardzo smutny paradoks. Ras: Absolutnie sprzeciwiam się prześladowaniom w jakiejkolwiek formie. Przeraża mnie, że ludzie odpowiedzialni za mój kraj nawołują do nienawiści, odmawiają równego traktowania, odczłowieczają ludzi, ze względu na to, kim są. Rozumiem, że mechanizm polityczny, w którym należy wymyślić wroga, by można było z nim walczyć, zapewnia głosy, natomiast nie jestem w stanie pojąć, jak można patrzeć w lustro ze świadomością, że niszczy się życia ludzi, którzy po prostu chcą być sobą. Widziałem film z wiecu pana prezydenta, na którym nastolatka, piszcząc i płacząc, z przerażeniem opowiada o wizji ślubów „dwóch facetów albo dwóch kobiet”, a za nią krzyczy tata i jego koledzy. Na jakim poziomie niewiedzy, wyparcia, zacofania i nienawiści funkcjonujemy, jeśli miłość budzi takie przerażenie? Praca u podstaw, edukacja, są potrzebne natychmiast. Niestety obawiam się, że ten kraj zmierza w przeciwnym kierunku. Ras Foto: Michał Klusek/ Shootme Holak: Uważam, że na dłuższą metę opieranie polityki o spór na ten temat nie ma sensu. Moim zdaniem z rozwojem społeczeństwa idzie coraz lepsza atmosfera dla mniejszości. Dlaczego środowisko hiphopowe jest tak homofobiczne i rzadko staje po stronie LGBT+? Czy to lęk przed fanami, wytwórniami? Afrojax: To środowisko jest jak klasa w podstawówce z ogromną przewagą liczebną chłopców, gdzie wszyscy przechwalają się, ile mają zabawek, jaki mają szacunek na dzielni, a każdy jest największym cwaniakiem i najmocniejszym osiłkiem. To testosteron w stanie czystym, bez cienia dystansu do siebie. Towarzystwo, które nigdy nie dorasta. Odstający od normy nie mają w nim czego szukać. Afrojax Foto: Michał Klusek/ Shootme Ten Typ Mes: „Stawanie po stronie” to nieprecyzyjne sformułowanie. Każdy mój kumpel gej może na mnie liczyć, jeśli jakiś agresor (statystycznie dość prawdopodobne, że taki odpalony znikąd furiat sam jest kryptogejem!) będzie go bił z powodu orientacji. Niestety, powierzchnia debaty publicznej nie jest z gumy. Jeśli mój brat czy syn byliby nieheteronormatywni, pewnie walczyłbym o nich w co drugiej piosence. Tak się jednak ułożyło, że znam więcej źle traktowanych kobiet, porzuconych dzieci i zapomnianych przez świat seniorów i dlatego więcej uwagi poświęcałem właśnie tym nie dość „nagłaśnianym” ekipom. Co do innych artystów, nie wiem, może kalkulują, boją się hejtu, wiadomo, najłatwiej odciąć się od ludzi i dać hajs na pieski. Rau: Duża część raperów i odbiorców przejawia lekkie zakompleksienie i niepostępowość, a niepostępowość rodzi się z niewiedzy, która prowadzi do strachu, a ten do negacji i agresji. Ci, którzy mają bardziej otwarty czerep wiedzą, że publiczna aprobata LGBT+ nie przełoży im się na statystyki i pieniądze, a w tej chwili to są największe wartości w tej muzyce. Oddzielną sprawą jest to, że rap wywodzi się z ulicy i większość raperów sili się na prawilniaków, a w takim świecie nie ma miejsca na LGBT+. Solar: Na pewno to nie jest przykaz wytwórni, bo formułowanie poglądów raperów nie jest rolą labelu i myślę, że żaden nie odważyłby się stawiać takich warunków. Tak naprawdę myślę, że środowisko hiphopowe akceptuje LGBT+, ale jeszcze po cichu. Niewielu raperów obecnie manifestuje swoje homofobiczne poglądy, a jeśli już się to zdarza, to bardziej są to nieliczne przypadki ortodoksów wykrzykujących plemienne frazesy niż myślicieli gotowych do merytorycznych dyskusji. Pozostali po prostu milczą, ale nie oponują. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że zdecydowana większość jest tolerancyjna. Solar Foto: Michał Klusek/ Shootme Vienio: Hip-hop powstał na ulicy, która zawsze miała swoją „podwórkową” hierarchię, w której jakakolwiek odmienność była spychana na margines. Myślę, że to jest korzeń całej sytuacji, ludzie widzą zjawisko i odwracają głowę, nie chcą o tym mówić, albo nie zajmują żadnego stanowiska. O tym wszystkim się mówiło już kilkanaście lat temu - młodzi ludzie robili wiele by ich głos na temat tożsamości seksualnej został usłyszany - może teraz jest czas, żeby po prostu porozmawiać. DonGURALesko: Raperzy, jak zresztą inne grupy w Polsce, kierują się głównie swoim interesem, często dość krótkowzrocznie. Bagażem, który wciąż nam ciąży jest skłonność do "niewychylania się" w jakiejkolwiek kontrowersyjnej kwestii. Schylić głowę i przetrwać - oto sprawdzony odruch. Media społecznościowe zrobiły źródło zarobku z antagonizowania społeczeństwa i bardzo pogłębiły taką postawę. Polskie środowisko hiphopowe jest dokładnie takie, jak polskie społeczeństwo, nie doszukiwałbym się tutaj jakiś specjalnych różnic. Łajzol: Może to strach przed reakcją fanów - nie opowiadając się po stronie atakowanych mogą czuć się bezpieczniej. Natomiast wątpię, czy wytwórnie w to ingerują. Przyczyny są takie same jak w przypadku sporej części polskiego społeczeństwa, która jest homofobiczna – brak wiedzy, brak intelektu, psychologia tłumu i strach przed odrzuceniem. Z drugiej strony nie generalizowałbym, że całe środowisko hiphopowe takie jest. Myślę, że spora część jest tolerancyjna i ta grupa się powiększa. Łajzol Foto: Michał Klusek/ Shootme Kosi: Podejrzewam, że nie chce im się mierzyć z hejtem, który może ich spotkać, poza tym oczywiście część z nich jest nietolerancyjna. Jednocześnie hip-hop jest odbiciem społeczeństwa, także pod względem homofobii. Wszędzie są ludzie o różnych poglądach, jedni są mniej tolerancyjni, inni bardziej. Poza tym zastanawiam się, czy w 2020 roku w ogóle istnieje jedno środowisko hiphopowe. Ras: Jak definiujemy środowisko hiphopowe? Nie stawiałbym takiej tezy w kontekście raperów, natomiast uważam, że powinni poczuwać się do większej odpowiedzialności i mówić głośno o tak ważnych sprawach jak wolność i tolerancja. Nie sądzę, żeby kontrakt w jakiejkolwiek wytwórni zawierał zakaz wypowiadania się na tematy społecznie istotne, ale nie czuję się upoważniony do obstawiania powodów, dla których różni raperzy odmówili wypowiedzi na ten temat. Raperzy, podobnie jak inne grupy zawodowe, wywodzą się z różnych środowisk, jedzą różne śniadania, używają różnych perfum, otrzymali różną edukację. Jedni mieli kolegę geja, inni są z osiedli, gdzie nie wypada się różnić, bo można stracić zęby. Dopóki w przedszkolu, szkole, domu kultury, a przede wszystkim w DOMU nie będziemy tłumaczyć, że ludzie są różni i to jest okej, dopóty będziemy zadawać pytania przedstawicielom różnych środowisk, dlaczego nie bronią mniejszości. Nie bronią, bo ich nie znają, boją się albo sami będąc mniejszością, obawiają się otoczenia. EDUKACJA do k*rwy nędzy. Holak: Otaczam się tolerancyjnymi ludźmi, ale faktycznie odnoszę wrażenie, że lepiej nie wypowiadać się na ten temat, bo utarło się, że polski raper musi być macho. Wydaje mi się, że duża część oddziela scenę lokalną od tego, co dzieje się na świecie i nie bierze pod uwagę, jak wielki wkład w tę kulturę mają mniejszości. Kiedyś starszy kolega raper powiedział mi, że zazdrości mi możliwości dzielenia się w swojej muzyce wrażliwością, po którą w jego czasach nie przystawało sięgać. Czy raper LGBT+ zostałby zaakceptowany w branży hiphopowej? Afrojax: W Polsce nie widzę na to szans, choć chciałbym się mylić. Rau: Myślę, że na razie nie. DonGURALesko: Na pewno miałby bardzo trudny start. Gdyby wykorzystał to na swoją korzyść, mógłby liczyć na sukces, pod warunkiem tworzenia wartościowej muzyki. Vienio: Wyobrażam sobie, że u nas koleś opowiadający otwartym tekstem o swojej seksualności podczas festiwalu hiphopowego wzbudzałby wielkie emocje. Być może branża by go nie przyjęła, ale zakładam, że mogą być na to odbiorcy zupełnie gdzie indziej. W USA już od dawna mamy do czynienia ze zjawiskiem rapu gejowskiego. Hip-hop jest tylko formą wyrazu, więc rozlewa się po różnych zakamarkach show-biznesu. Kiedyś nikt nie chciał nagrywać z artystami spoza kultury hiphopowej, a dzisiaj wręcz przeciwnie. Sytuacja na rynku zmienia się dość dynamicznie - może osoba, która wyjdzie z czymś takim znajdzie swoich odbiorców. Solar: Myślę, że pojawienie się rapera otwarcie identyfikującego się jako LGBT+ to kwestia czasu. Fenomen rapu opiera się na bezpośrednim opowiadaniu swoich prawdziwych historii. Moim zdaniem ktoś, kto nie chciałby wykorzystać orientacji do wywołania kontrowersji, ale uczciwie relacjonowałby, jak wygląda jego życie, z jakimi problemami się zmaga i robiłby to na dobrym poziomie muzycznym ma gwarantowany sukces. Ralph Kamiński, choć nie jest raperem, został zaakceptowany przez branżę hiphopową. Nie jest to przykład jeden do jednego, ale taki beta-test na to, jak zareaguje rapowe środowisko. Jeśli miałbym coś doradzać homoseksualnemu raperowi, sugerowałbym by ujawnił swoją orientację, ale też ostrzegł, że czeka go ciężki rok. Ras: Jeśli rozumiemy branżę jako artystów rapowych, to uważam, że jak najbardziej tak. Łajzol: Na świecie coming outy wśród raperów są już powszechne i w USA raper gej może być jedną z większych gwiazd sceny. Jeśli chodzi o Polskę, to myślę, że paradoksalnie raper LGBT+ mógłby liczyć na akceptację przynajmniej części środowiska. Jako ktoś „unikatowy” i „oryginalny” spotkałby się pewnie z dużą popularnością, ale pewnie również z wielkim hejtem. Kosi: Przez jednych byłby zaakceptowany, przez innych możliwe, że nie. Mimo wszystko myślę, że raperzy są bardziej tolerancyjni niż ich fani. Kosi Foto: Michał Klusek/ Shootme Holak: Jeżeli chodzi o zagranicznych artystów, to nie miałem problemu, żeby zagrać 11 listopada w Warszawie przed Mykkim Blanco, który został zaakceptowany przez branżę. Zdaje się, że aktualnie wielu raperów na świecie jest „wyoutowanych”. W Polsce mogłoby być różnie, ale zakładam, że ostatecznie w tym gatunku ważne jest, żeby być autentycznym i bezkompromisowym - na dłuższą metę tacy twórcy ustalają nowe standardy. Co chciałbyś przekazać homofobicznym raperom w branży? Ten Typ Mes: Nie wiem, co mam im powiedzieć. Nie wszyscy muszą się lubić. Tak samo jak nie lubię przegiętego maczyzmu i klimatu armii, Warsaw Shore czy innego pato-hetero, tak samo estetycznie nie dźwignę takich postaci jak Liberace czy na Netfliksie ostatnio Walter Mercado, albo nie zachwycę się purpurową peleryną jakiegoś watykańskiego kardynała. Mam prawo obśmiać wszystkich powyższych, szczególnie, gdy się prężą w mediach. Rzecz w tym, że gentleman staje w obronie słabszych, a LGBT - z racji bycia w mniejszości i jednoczesnego piętnowania - to właśnie w Polsce słabsi. Co to za kozactwo gnębić 10 proc. populacji? Swoją drogą zabawnie wyglądałby świat faktycznie „wolny” od dokonań LGBT, dałoby się przeprowadzić taką symulację? Bez budynków autorstwa LGBT architektów, bez literatury, muzyki, filmów, obrazów, rzeźb, samochodów projektowanych przez gejów, dalej, bez leków i odkryć, w ogóle wszelkich wynalazków, no to byłby hit! Ciekawe czy taka rzeczywistość spodobałaby się homofobom? Rau: Chciałbym przekazać, że co ich k*rwa obchodzi, kto ma jakie preferencje seksualne. Każdy ma prawo kochać i być sobą, czuć się z tym swobodnie, bo to jest normalne. A jak się czegoś nie lubi i nie chce się tego oglądać i słuchać, to wystarczy tego nie robić. Solar: Sam kiedyś taki byłem, tylko dlatego, że wszyscy wokół mieli takie poglądy, od dziadków, przez nauczycieli po kolegów. To było zaszczepione, powszechne i uznawane za normalne. Nie mam wystarczającej wiedzy socjologicznej ani historycznej, żeby to wyjaśnić, ale gdybym miał strzelać, stawiałbym, że działał mechanizm obronny – „boimy się tego, czego nie znamy”. Na szczęście już znamy i wiemy, że nie ma przed czym się bronić. Ludzie homoseksualni istnieją od zawsze, to nie jest ich wybór. Mam znajomego geja, który powiedział kiedyś, że gdyby miał wybór, wolałby być heteroseksualny, bo byłoby mu łatwiej. Uważam, że to przykre, że nie może czuć się swobodnie z tym, kim jest i życzyłbym mu, żeby nie musiało tak być. Łajzol: Powiedziałbym im, że homofobia i prześladowanie mniejszości to oznaka słabości i prostactwa. Poprosiłbym też, żeby mi wytłumaczyli, dlaczego są homofobami oraz zapytałbym, czy znają osobiście jakieś osoby LGBT+. Jeśli nie, to nie mają prawa się o nich wypowiadać, a gdyby je poznali, to pewnie przestaliby być homofobami. Holak: Chciałbym im powiedzieć, że homoseksualiści rozwijają ten gatunek i to pojebane, że mogą się czuć przez nich wykluczeni, a tak na serio to nic, bo raczej nie mam z nimi kontaktu. Holak Foto: Michał Klusek/ Shootme Kosi: Chciałbym powiedzieć to wszystkim, którzy mają uprzedzenia, a nie tylko raperom: przestańcie się bać, bo nie ma czego. Chciałbym, żebyśmy się nauczyli razem żyć, rozmawiać i budować, a nie kłócić się, dzielić i niszczyć. Ras: Rozmawiajmy. Vienio: Chciałbym im opowiedzieć o dwóch przypadkach z mojego życia. Znajomy sportowiec z Warszawy zrobił coming out i bał się, że wszyscy się od niego odwrócą, tymczasem k*rwa nic się nie stało i kumple zostali jego kumplami. Mam też kolegę, który jest transpłciowy - przeszedł operację konwersyjną i stał się chłopakiem. Zaczął traktować mnie jak trędowatego, bo bał się, że go nie zaakceptuję. Zapytałem, dlaczego mnie tak traktuje, a on odpowiedział, że błędnie uważał mnie za homofoba wywodzącego się ze środowiska hiphopowego. Powiedziałem mu, że w takiej sytuacji to on zrobił mi krzywdę. Opowiadam te historie, żeby podkreślić, że ludzie są po prostu ludźmi, rodzą się dziś i rodzili się zawsze na całym świecie, więc może pora zmienić myślenie na ten temat. Afrojax: Niewiele, ta homofobiczna postawa jest zwykle tak silnie wdrukowana, że trudno o rzeczową dyskusję. Może zaproponowałbym im seks oralny, w którym będę stroną pasywną? ********** Zobacz też: Mam prawie 30 lat i pojechałem do parku dinozaurów! Ralph Kaminski nie tworzy muzyki, tworzy sztukę. Spektaklowe koncerty KORA są personifikacją dziedzictwa Maanamu w osobie artysty. Muzyka Ralpha jest dla mnie pod względem emocjonalnym jak chwiejący się nad przepaścią most, w którym łamią się kolejne deski. Im dalej się w nią brnie, tym jest gorzej — bardziej wymagająco. Młodość była kulminacją emocji, natomiast KORA wydaje mi się ich ułagodzeniem. To ten moment postawienia stopy na ziemi, poczucia gruntu pod nogami, wzięcie głębokiego oddechu i wrażenie bezpieczeństwa, chociaż serce wciąż jak oszalałe tłucze się w piersi. Kora była dla niego stworzona. Jej twórczość była dla niego stworzona. Okazał jej zrozumienie, a jak się okazało, to wszystko, czego potrzebowała, by w nowym wykonaniu wybrzmieć w sposób godny i właściwy (Maja Kozłowska) 3 koncerty – 1 relacja, czyli zderzenie wrażeń z KORY Ralpha Kaminskiego Maja Kozłowska: Dwa razy byłam na Korze. Na samym początku trasy w Warszawie w Teatrze Muzycznym Roma, a później w Katowicach w Mieście Ogrodów. I tak jak na koncerty Ralpha chodziłam po kilka razy w ramach jednego tournée, tak te występy napełniły mnie do syta w dawce, jak na moje standardy, niewielkiej. Jestem ciekawa, czy ułożone już wrażenia zbiegną się z twoimi, kiedy ty jesteś tuż po swoim pierwszym spektaklu. Zobacz także Sentino w kolejnym konflikcie. Nitro stworzył obraźliwe koszulki Teledyski drillowców będą od teraz dowodami w sprawach karnych „Minionki” kontra dżentelmeni. Kina zakazują wejść osobom w garniturach Weronika Szymańska: To może być ciekawe zderzenie wrażeń. Niedawno na Rytmach pojawił się Twój tekst „Byłam na dwudziestu koncertach Ralpha Kaminskiego”. Tymczasem ten — KORA w Sali Ziemi w Poznaniu — był moim pierwszym, dasz wiarę? Maja: Nie (śmiech). Startujesz więc z zupełnie innego pułapu, chociaż zakładam, że wiesz, jaki jest Ralph. Przedsmak jego scenicznej kreacji widziałyśmy przecież na Pieśniach Współczesnych Miuosha. To była oczywiście tylko próbka, szczepka z totalnie innego projektu, aczkolwiek jego występ pozostawał w podobnym tonie performance’u. Zobacz również: „Pieśni Współczesne”, czyli tradycja na piedestale nie patrzy z góry [relacja] „Pieśni Współczesne”, fot. Maciej Chomik Weronika: Oczywiście, doskonale znam sceniczną postać Ralpha. Co jest też ciekawym fenomenem i chyba właśnie czystą definicją bycia artystą — gdy świat zna to, co robisz, nie będąc nawet naocznym świadkiem tych koncertowych działań. Przecinałam się już z Ralphem parokrotnie, najczęściej na festiwalach, ale do tej pory jeszcze nigdy tak w pełnym wymiarze. Muszę przyznać, że wrażliwość i muzyka Ralpha od zawsze mnie ujmują, jednak nie do końca kupuję go jako postać sceniczną. Dopiero KORA mnie przekonała. Maja: Ja patrzyłam, jak Ralph rozwija się i rośnie. To, co jest fantastyczne w jego kreacji, to pełna zgodność z każdym wcześniejszym projektem. Młodość nie odcięła kuponów od Morza; wizerunkowo, owszem, jeżeli chodzi też o świadomość i pewność, to stajemy między niebem a ziemią, lecz jego droga idzie po nitce do kłębka. Tak samo z KORĄ — mimo że nie wykonuje swoich numerów, oprawa tych spektakli wynika z jego drugiej i pierwszej płyty. Ale powiedz, co takiego ujęło cię w KORZE, czego nie widziałaś wcześniej? fot. Maciej Chomik Muzyczna reinkarnacja spuścizny Kory Weronika: Wiesz co, chyba po prostu zachęcił mnie repertuar. Niestety nie miałam okazji zobaczyć Kory i Maanamu na żywo, czego nie mogę odżałować. Zaintrygowało mnie, że Ralph bierze na swój warsztat te piosenki. No i zadziałał efekt pierwszego strzału, czyli pierwszy singiel — Biegnij razem ze mną, utwór, którego — o dziwo — nie znałam! Dziś jest w mojej cyfrowej bibliotece absolutnym przebojem. Postanowiłam, że to dobry moment, żeby dać w końcu Ralphowi szansę, żeby przekonał mnie w pełni. No i zrobił to! Słyszałam już kilka dobrych nowych wykonań Maanamu — Daria Zawiałow i jej ogniste Szare miraże czy absolutny majstersztyk wśród coverów — romantyczne Kocham Cię kochanie moje Kasi Lins, ale pomyślałam sobie podczas koncertu Ralpha, że jeśli ktoś miałby przejąć po Korze jej twórczą spuściznę w takim pełnym wymiarze, to tylko i wyłącznie właśnie Ralph. Pomijając już jego wokalne możliwości, bo niewielu artystów jest w stanie stanąć na wysokości tego zadania pod czysto technicznym względem, mam wrażenie, że on po prostu emanował na scenie energią Kory. Może to głupio zabrzmi, ale trochę jakby artystyczna dusza i wrażliwość artystki zyskała nowe życie w innym ciele — Ralpha. Maja: Przyznam się przed tobą, że jako fanka bałam się tej płyty. I myślę, że to całkowicie zrozumiałe, bo Ralph wziął na swoje barki duży ciężar, wokalny, muzyczny, kulturowy. Wersja studyjna to jedno, bo koncerty są największą weryfikacją, a na tych pokazał po prostu o innych wykonaniach Kory — od razu pomyślałam o Igorze Herbucie i Krakowskim Spleenie z Chrustu, gigantycznie wręcz przejmującym. Ralph w ogóle nie musiał się silić, żeby utwory Maanamu uczynić większymi, wymyślniejszymi. Tak jak blichtr spaja się gdzieś z jego postacią, tak jego muzycznemu smakowi daleko do przesady. Potraktował Korę z jakimś nadzwyczajnym respektem i prostotą ugrał więcej aniżeli szumnym wyfiokowaniem. Ujęło mnie strasznie, kiedy podczas spektaklu emocje i wrażenia rytmicznie rosły. Gradacja zakrojona na szeroką skalę, to naprawdę robiło wrażenie. I wiem doskonale, o czym mówisz, bo jego show faktycznie nosiło znamiona reinkarnacji. Tylko znowu nie wykalkulowanej, a całkowicie naturalnej, jakby przyszło mu do tego wyłącznie ubrać swój drugi ulubiony płaszcz. Weronika: Dokładnie tak! Zauważ — przecież jest masa coverów Krakowskiego. Każdy z nich z założenia ma być taki monumentalny, mocny, będący też chcąc nie chcąc trochę popisem umiejętności wokalnych coverującego. Ralph to chyba pierwszy artysta, który ten utwór stonował, uprościł, nie silił się na nie wiadomo jakie góry. Dopiero na ostatniej prostej wystrzelił. I tak było w wielu innych utworach. Też zwróciłam uwagę na to dozowanie emocji, budowanie napięcia. Miałam wrażenie, że Ralph się trochę z nami (publicznością) bawi. Zwodzi, zarzuca haczyk i nagle skręca zupełnie gdzieś indziej. Ryzykownie, ale zaskoczyło. Maja: Bardzo ryzykownie; publika na KORZE to nie tylko publika Ralpha, tak sądzę. To również ludzie, którzy przybyli na KORĘ dla Kory i którzy chcieli poczuć Maanam, może ujarzmić tęsknotę, może odbudować wspomnienia. Setlista nie została zbudowana z pierwszoligowych numerów, natomiast każdy z nich potraktowano odpowiednio, każdy pławił się w swoim kilkuminutowym blasku. Zobacz również: Ralph Kaminski. Docierając bliżej siebie – wywiad fot. Maciej Chomik Ralph Kaminski – artysta, który bierze wszystko Maja: Przede wszystkim pierwszy koncert KORA pozostawił mnie lekko oniemiałą, praktycznie bez słów, bo ledwo potrafiłam ułożyć sobie w głowie to, co czułam. Ralph ma zdolność odbierania ludziom mowy i zrobiłby to samo, gdyby występował solo na pustej, małej scenie. Warszawski występ mnie poruszył, choć nie wywołał podobnej kawalkady emocji co Młodość. Albo inaczej — były one bardziej złożone i zaczynały rezonować dopiero po pewnym czasie. Swoje musiały odstać, żeby to wszystko zaczęło pracować. Potrzebowałam drugiego razu, no i wówczas już wszystko puściło. Kurtyna opadła i mogłam wsiąknąć w to już bez skrępowania, oddać się, zatracić i doświadczać. Takie koncerty trzeba przeżywać właśnie — niby nie są to jego utwory, ale zaśpiewał je tak, jakby były. Mogłyby być jego. Mógłby napisać każde słowo, a ja bym uwierzyła, że to on. Mówiłyśmy o tej reinkarnacji, to duże słowo, ale czuję, że Ralph z Korą mogliby kiedyś iść razem za rękę. W tym samym kierunku, z wizją na polską twój pierwszy raz — łatwo było ci się po nim pozbierać? I jak teraz postrzegasz Ralpha w kontekście otoczki, jaką wokół siebie zbudował? Weronika: To było silne przeżycie. Po pierwsze za sprawą jakiegoś telepatycznego spotkania z Korą. Czułam obcowanie z jej wrażliwością podczas tego koncertu. Po drugie dzięki emocjom serwowanym przez Ralpha, przez mistyczność aury, którą stworzył, przez ten pierwiastek spektaklu. To wszystko było tak dobrze przemyślane, tak pięknie ze sobą współgrało. Ralph czuł się na scenie jak ryba w wodzie. Czasem miałam nawet wrażenie, jakby w ogóle zapominał, że jest właśnie na niej, a nie we własnej sypialni. Ale on nad tym wszystkim panował, każdy szczegół tego koncertu był dokładnie taki, jaki chciał, żeby był i paradoksalnie — nie było w tym czuć żadnej sztuczności i wyreżyserowania. Ralph jak mało kto potrafi grać spontaniczność. Podziwiam w nim tę umiejętność przeobrażeń. Każdy kolejny jego projekt to nowy Ralph, który na scenie ożywa, nabiera mocy, wzrasta. To czysty artyzm w pełnym tego słowa znaczeniu. David Bowie polskiej sceny muzycznej — być może oklepane, ale to skojarzenie, które od razu nasunęło mi się na jeśli chodzi o zbieranie się — tu nie mogę pominąć okoliczności, które okazały się tego wieczoru niezwykle istotne. Do Sali Ziemi weszłam prosto z Placu Wolności, gdzie w tym samym czasie odbywał się koncert Światło dla Ukrainy. Takie utwory jak Wieje piaskiem od strony wojny czy Jestem Kobietą, który otwierają wersy: 'Nie wyobrażam sobie, miły, abyś na wojnę kiedyś szedł. Życia nie wolno tracić, miły, życie jest po to, by kochać się”, wybrzmiały tego wieczoru wyjątkowo wymownie. Myślę, że nie muszę wiele dodawać. Rozrywały serce… Maja: Bywając regularnie na koncertach Ralpha, niejednokrotnie miałam wrażenie, że nawet jeżeli te zostały napisane, tak jak w przypadku Młodości czy właśnie KORY, to jego wykonania zawsze brzmią inaczej. Nie pod względem wokalnym, muzycznych improwizacji, jammowania czy tego, co zwykle zaskakuje podczas koncertów innych artystów. Jego występy bardzo rozszerzają widzenie — od początku mamy pełne pole, ale staje się ono zwyczajnie wyraźniejsze. Ralph jest artystą, który sam wyciska z muzyki jej ostatnie soki i… tego samego oczekuje od swojej publiki. Po pierwsze — sam chce publiczność wycisnąć i wyssać z emocji, docisnąć i dojechać — po drugie, chce, żeby i oni sami tak z niej skorzystali, tak ją przyjęli, tak ją zaabsorbowali, do ostatniej kropli. Zaangażowanie emocjonalne implikuje w nim naturalność, dlatego nawet najbardziej monumentalne sceny i oprawa nie upchną go w kostium, jakby był zwykłym prestidigitatorem. To wszystko jego skóra. Ma to we zawsze będą działać na korzyść kultury, za to te nowe i nabyte — wywoływać podwójny zachwyt lub podwójne wzruszenie. Uwypukliła się czułość tych utworów, a jednocześnie obudziła strach. One nie powstawały w tak niespokojnych okolicznościach, a dziś wiele rodzin w Ukrainie przeżywa ten horror, przerażenie, tęsknotę, zmartwienia. Czy spodziewałabyś się, że Chodź, pomaluj mój świat stanie się protest songiem? fot. Maciej Chomik Oszczędny w środkach monumentalizm sceniczny Ralpha Kaminskiego Weronika: W życiu! Ale to słuszna obserwacja. Chciałabym wrócić jeszcze na chwilę do tych spektaklowych części składowych koncertu KORA, bo poza doznaniami czysto muzycznymi, ogromne wrażenie zrobiła na mnie również scenografia. I to niekoniecznie ta statyczna. Oczywiście monumentalna figura Matki Boskiej, usytuowana na środku sceny i opleciona kolorowymi kwiatami, to mocny i wymowny symbol, ale też odniesienie do samej Kory w najczystszej postaci — przyjęło się bowiem nazywać ją Czarną Madonną polskiej sceny muzycznej, sama zresztą tworzyła podobne „Maryjki”. Pięknym dopełnieniem tej scenografii były dla mnie światła i chyba jeszcze nie spotkałam się z tak mocnym impaktem właśnie tego elementu koncertu na wywoływane we mnie emocje. Wszystko w punkt — kiedy Ralph miał być gwiazdą — był gwiazdą, z pojedynczym reflektorem skierowanym w swoją stronę, który wiernie podążał za nim, gdy wirował wśród publiczności. Kiedy na salę miała rozlać się fala niepokoju, światła pulsowały, tworząc na scenie coś na kształt nieuchwytnych hologramów, zaburzających rzeczywistość. To był spektakl nie tylko muzyczny, ale również wizualny. Wielowymiarowy, a przez to niezwykle spójny i oddziałujący na mnie z wielu stron. Kompletny. fot. Maciej Chomik Maja: Scenografia jak na Ralpha była w ogóle bardzo skromna — monumentalna, ale oszczędna. Ukwiecona madonna budziła jednocześnie niepokój i taki instynktowny szacunek, a gra świateł, cóż, dawno nie widziałam spektaklu, w którym odgrywałaby tak dużą rolę, pełniąc nie tylko funkcję estetyzującą czy budującą nastrój, ale niemalże czynną. W ogóle zauważ: i ty, i ja mówimy o tym koncercie spektakl; bliżej jest mu jednak do tych teatralnych niż stricte muzycznych, które bywają uscenicznione. Ja te występy w pełni tak traktuję, jako zbitą całość. Opada kurtyna, Ralph występuje, oklaski na sam koniec. Bez podziału na segmenty. Weronika: Dokładnie tak i myślę, że sam Ralph miał to w zamyśle. Żadnych przerywników, żadnych przywitań, żadnych small talków między utworami — całość doprowadzona od początku do końca, nieustannie utrzymując pełne skupienie i uwagę widza na tym samym poziomie. Mam wrażenie, że nawet tych braw między utworami mogłoby nie być, bo one trochę rozpraszały, choć z drugiej strony dawały też moment na kompresję tego, czego właśnie doświadczyłam i przygotowanie głowy na to, co za chwilę. Maja: Właśnie o tym mówię — tam powinna być cisza. Nikt nie klaszcze Hamletowi, kiedy ten kończy wygłaszać swój monolog. Ralph po prostu znowu to zrobił, wprowadził koncerty na nowy poziom ich doświadczania, ich przeżywania, ich wystawiania. fot. Maciej Chomik Ralph Kaminski nie tworzy muzyki, tworzy sztukę. Spektaklowe koncerty KORA są personifikacją dziedzictwa Maanamu w osobie artysty. Zobacz także Sentino w kolejnym konflikcie. Nitro stworzył obraźliwe koszulki Teledyski drillowców będą od teraz dowodami w sprawach karnych „Minionki” kontra dżentelmeni. Kina zakazują wejść osobom w garniturach Muzyka Ralpha jest dla mnie pod względem emocjonalnym jak chwiejący […]

czy ralph kaminski jest gejem